Eklektyczna willa braci Grzybowskich


Tak willa braci Grzybowskich prezentuje się dzisiaj

Dziś nie ma już młynu braci Grzybowskich, ale w 1938 w jego murach znaleźli schronienie żydowscy wysiedleńcy z Niemiec. Bracia Grzybowscy, zbąszyńscy Żydzi, byli właścicielami parowego młyna, który mieścił się w głębi ich posesji. Odkupili oni młyn od poprzedniego właściciela, Niemca, Leona Sellinga, inżyniera budowlanego, o którym mówiono, że w czasie zaborów miał bardzo dobry stosunek do Polaków. We wrześniu 1930 roku młyn spłonął. Odbudowano go, ale nie wyposażono w urządzenia przemiałowe, więc w październiku 1938 roku w jego pomieszczeniach można było zakwaterować uchodźców, jak podają źródła, nawet 1500 osób.

Zbąszyń, wnętrze młynu braci Grzybowskich (fotografia Romana Vishniaca)

Przedwojenny dziennikarz, Z. Mitzner, tak opisywał fatalne warunki w tym miejscu w gazecie "Dziennik Ludowy": "Widzieliśmy... prawdziwie czarci młyn od pułapu do fundamentów wypełniony wygnańcami. Na szczyt młyna wchodzi się po drewnianych, wąskich, stromych schodach. A na szczycie skóra cierpnie na myśl o jednej zapałce, która może tu wzniecić pożar". Tu właśnie w młynie mieszkała Greta Schiffmann, której listy i historię życia poznajemy w trakcie naszej "balaganowej" wycieczki. Greta, 16-letnia dziewczyna, pisała w listach do brata m.in.: "Obiady w młynie są teraz nie do zjedzenia. Tylko w sobotę jest mięso".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz